Uwaga! Przedstawiony tu materiał może być traktowany jako pomocniczy dla
instruktorów i kandydatów na instruktorów survivalu, ale kurs instruktora
survivalu nieco odbiega programem od zawartej tu treści.
Czy istnieje w ogóle coś takiego jak sztuka przeżycia? Dziś ludzie czytają o
survivalu, uczą się go, często nie mając nawet możliwości w praktyce
sprawdzić zdobytych umiejętności. Bo jakby na to nie spojrzeć, jak od kiedy
świat istnieje byli ludzie, którzy na skutek różnych wydarzeń losowych
musieli zasady survivalu wdrażać w praktyce, choć ich nie znali. Odkrywali
je, ucząc się na własnych błędach, które często przypłacali życiem.
Gdy byłem dzieckiem, poznałem starszego już wówczas pana, który przeżył tak
zwaną rzeź wołyńską.
W latach 70 - tych ubiegłego wieku, bo było to w tamtych czasach, nie można
było otwarcie mówić o tych wydarzeniach. Gdzieniegdzie przenikały takie
problemy w rozmowach starszych ludzi, które jako dziecko słuchałem, ale w
szkole na ten temat nikt niczego nie uczył. Temat był też nieobecny w
gazetach i telewizji.
Pan ten utkwił mi jednak w pamięci ze względu na to, w jaki sposób przeżył
bez środków do życia.
W okresie międzywojennym, między pierwszą a drugą wojną światową rząd (?)
podobno zachęcał Polaków, by wyjeżdżali na kresy i zasiedlali tamtejsze
tereny. Dla wielu osób były to warunki nie do pogardzenia, jeśli w
rodzinnych stronach nie mieli własnej ziemi, to nie mieli środków do życia.
Ów Pan skusił się i razem z rodziną wyjechał na kresy. W okresie rzezi
wołyńskiej siedział na drzewie, pod którym wymordowano całą jego wioskę, w
tym także całą jego rodzinę. Siedział na tym drzewie przez trzy dni. Po
trzech dniach zszedł z drzewa i, idąc nocami a śpiąc w dzień pod stertami
gałęzi i trawy, dotarł na tereny polskie. Wyszedł z lasu dopiero w rejonie
dzisiejszej Stalowej Woli, bo dopiero te tereny uznawał za względnie
polskie.
Warto zwrócić uwagę na determinację tego człowieka: trzy dni siedział na
drzewie, nie jadł, nie pił i nie załatwiał się, jak sam opowiadał ze
szczegółami.
W lesie jadł tylko - jak to się mówi - owoce lasu, czyli to, co tam
znalazł. Szedł bez sił. Ledwo żył.
Fakt, prosty chłop, ale o lesie wiedział więcej, niż niejeden fachowiec od
survivalu w dzisiejszych czasach.
Przy życiu trzymała go tylko wola przetrwania, wola życia.
I ta wola przetrwania w sytuacjach kryzysowych jest najważniejsza.
Szczegółowe informacje o sztuce przeżycia dostępne na kursie.